Aporia 43/47
Autor: Irina Lappo, Gazeta.pl, 16.10.2012
Spektakl wyreżyserowany przez Łukasza Witt-Michałowskiego zaczyna bardzo piękna scena polsko-ukraińskiego spotkania w duchu Euro 2012. Młodzi ludzie po obu stronach sceny wymieniają się wrażeniami i spostrzeżeniami o własnych krajach. Jest swojsko i wesoło, porozumienie jest proste: języki są podobne, dziewczyny – piękne, a jedzenie – smaczne. Tylko ta scena, ta niewidzialna granica, ta przestrzeń Coś przeszkadza, coś jednak dzieli Polaków i Ukraińców, i kiedy wreszcie rzucają się ku sobie, pokonują barierę, zabierają się wspólnie do przygotowania spektaklu, robią rozgrzewkę, z offu zostanie puszczony reportaż radiowy i usłyszymy wstrząsającą relację starszej pani, która przeżyła rzeź jako sześcioletnia dziewczynka. W centrum uwagi nagle znajduje się nie żadna masowa eksterminacja ludności polskiej, tylko historia jednostkowa. Dokumentalny zapis mordu bestialskiego, wydarzeń masakrycznych. Tak masakrycznych, że nie bardzo wiadomo, jak i o czym można tu dalej rozmawiać, jakie porozumienie budować. I wtedy zgodnie z logiką jeden z Polaków nie wytrzymuje – wściekle wykrzykuje, wypluwa swój wstręt, swoje przerażenie, swoją nienawiść, swoją niezgodę. I ma rację. A wtedy odzywa się Ukrainiec i wygłoszona przez niego długa litania krzywd historycznych boleśnie uderza w polskie sumienie. Bo ma rację.
Tak właśnie toczy się ten spektakl – trybem starotestamentowym – oko za oko, ząb za ząb. Aż do sceny finałowej, w której między widłami i kosami w gęstym lesie wznoszącymi się na niewysokim drewnianym podeście, spotykają się stara Polka i młoda Ukrainka. Dwie przyjaciółki sprzed lat. Ocalona Polka całe życie myślała o swojej Reginie, co ją schowała – a przez to zastąpiła, zginęła zamiast niej. Wiecznie młoda Ukrainka nie zamierzała umierać, ale też nie chciała przez całe życie myśleć o zdradzonej przyjaciółce, więc nie zdradziła. To spotkanie – zapewne w zaświatach – przywraca światu porządek chrześcijański. Nowotestamentowy. Trudny. Prawie niemożliwy. Prawie.
Każda z historii opowiedzianych w „Aporii” to dokumentalny zapis konkretnych wydarzeń. I tylko to usprawiedliwia drastyczność przekazu i bezwzględność, z jaką reżyser skazuje nas na współodczuwanie. Mocny, piękny, mądry, bolesny, uczciwy spektakl.